Forum o Avatar Legenda Aanga. Zapraszam do rejestracji.
Było to duże miasto. Wakai wszedł za jego mury szedł z lemurem na ramieniu. Szedł koło sklepu i zobaczył znajomą twarz, tak, to ten strażnik.
-Witaj.-Powiedział i ukłonił się. Lemur wzbił się w powietrze i poleciał na mur. Usiadł na jego "poręczy" i patrzył się na chłopaka z góry. Strażnik również poznał chłopca. Znał go po jego słodkim spojrzeniu.
-Witaj, Wakai'u.-Strażnik odpowiedział i również lekko ukłonił się, bo miał problemy z kręgosłupem. Chłopak wyprostował się i uśmiechnął się. Mężczyzna również się wyprostował i odwzajemnił uśmiech.-Wybacz, muszę już iść.-Powiedział do Waki'a i oddalił się w ciemną uliczkę. Chłopak pomachał mu i odszedł dalej w stronę zoo. Wstąpił do herbaciarni, napił się herbaty jaśminowej i zapłacił złotą monetą.
-Chłopcze, nie będę mógł Ci wydać...-Powiedział do Wakai'a, smutno patrząc się na monety. Wakai uśmiechnął się i powiedział do niego spokojnym tonem:-Nie, nie musi mi pan wydawać.-Uśmiechnął się po czym wyszedł z herbaciarni.
-Gdzie teraz pójść...-Pomyślał i rozglądnął się.-Może do zoo.-Dodał do siebie w myślach. Kiwnął głową i szedł w stronę wyjścia. Wyszedł z Ba Sing Se i wszedł do zoo. Dołączył do niego jego lemur, który szedł na ziemi. Chłopak popatrzył się na niego i uśmiechnął się. Podszedł do zagrody gdzie są niedźwiedziobaki.
-Urodziły mu się nowe, małe, słodkie stworzonka.- Powiedział starszy pan, który ma to zoo. Wakai popatrzył się na niego i uśmiechnął się. Jego wzrok przykuł ten zwierzak, bacznie obserwował i czekał, aż jego małe wyjdą. Niestety, były one za małe aby wyjść samodzielnie z norki. Chłopak odwrócił się i wziął lemura na ręce. Poszedł teraz do lasu. Nie był to może duży las, ale zawszę można tam się udać i uspokoić się, przemyśleć sprawy itd.
_______________________________________
Lucy
Weszła za mury po czym udała się po ścieżce. Stanęła jak wryta widząc piękne budowlę. Rozglądnął się i poszła dalej, nadal ją podziwiając. Ku jej zdziwieniu, nikt nie był ubrany w szaty narodu ognia. Może nikogo z tego narodu nie ma... Cóż, na pewno nie będzie tutaj pierwsza. Wróciła się do wyjścia, w mieście było dziwnie, nie pasowało jej tu. Prawda, że jest tam pięknie, ale dziwnie się tam czuła. Za dużo ludzi, jak dla niej. Wyszła za mur i poczuła się lepiej. Usiadła na kamieniu przy drzewie i oparła się o niego. Patrzała przez wejście na Ba Sing Se. Po chwili wstała i poszła dalej.
Offline
Zjadaczka ciastek.
Kanon
Kanon siedział na jednym z konarów wielkiego drzewa. Włosy powiewały mu na wietrze. Spojrzał w dół. Jakaś blond dziewczyna w stroju Narodu Ognia szła ścieżką. Zaciekawiło go to. Chwycił się nogami gałęzi i zwisnął w dół na wprost dziewczyny.
- Dobry! - powiedział uśmiechając się lekko i unosząc dłoń w geście powitania.
Il giudizio vien dal mare e sta per essere emesso
Nessuno può liberarsi dal peccato che scorre nelle vene
Tu sei senza pietà, ma quanto sarà pesante il mio castigo?
Offline
Lucy
-O...-Powiedziała po czym uśmiechnęła się sztucznie, pokazując przy tym jej ślniąco-białe ząbki. Odsunęła się trochę od niego po czym straciła swój uśmiech.
-Dobry.-Powiedziała po czym znów się uśmiechnęła, tym razem nie sztucznie.-Co tu robisz?-Zapytała. Rozglądnęła się po czym znów jej wzrok zatrzymał się na chłopaku. Założyła ręce za plecami i popatrzała w niebo.
"Cóż, jak na te porę dnia jest bardzo ładne niebo- pomyślała- Jakie niebieskie... A jakie piękne chmury.".
Odetchnęła świeżym powietrzem i zamknęła na chwilę oczy. Wiatr lekko powiewał jej blond włosy. Założyła je za uszy, ale cały czas wychodziły zza nich. Dziewczyna podeszła pod drzewo, oparła się o nie i założyła ręce.
-Co tu robisz?-Zapytała odwracając się do niego, a ramię prawej ręki miała oparte o korę drzewa. Uśmiechnęła się słodko i czekała na odpowiedz chłopaka.
Offline
Zjadaczka ciastek.
Kanon
Pohuśtał się na konarze do góry nogami i zwinnie zeskoczył na ziemię. Kucną, a później stanął na wprost dziewczyny. Otrzepał spodnie z ziemi i uśmiechnął lekko.
- Chodzę po drzewach i spotkał mnie wielki zaszczyt spotkania pani. - ukłonił się lekko uśmiechając szarmancko.
Ostatnio edytowany przez Lady Mikuu (2010-04-19 21:17:19)
Il giudizio vien dal mare e sta per essere emesso
Nessuno può liberarsi dal peccato che scorre nelle vene
Tu sei senza pietà, ma quanto sarà pesante il mio castigo?
Offline
Lucy
-Aha.-Powiedziała po czym odwróciła się od chłopaka i popatrzała się w niebo.-Oho, zaraz będzie padać... Nie, żebym się znała na pogodzie, czy coś... Ale takie niebo chyba oznacza, że będzie padać.-Powiedziała i uśmiechnęła się. Odwróciła się do chłopaka.
-Jestem Lucy, a ty?-Zapytała podając mu prawą rękę, a lewą założyła na biodro. Uśmiechnęła się bardzo słodko podając mu rękę.
"No, nie codziennie spotyka się chłopaka na drzewie, który "zwisnął" Ci nad głową"-Pomyślała.
Offline
Zjadaczka ciastek.
Kanon
- Kanon, proszę panienki. - uścisnął delikatnie jej dłoń.
Wyprostował się i uśmiechnął. Na chwilę zwrócił twarz ku niebu, na którym zbierały się ciemne burzowe chmury. W każdej chwili mogło się rozpadać. Spojrzał ponownie na blondynkę. Lucy. Piękne imię.
- Zapewne jesteś zaskoczona moim pojawieniem się, mam rację? - spytał.
Il giudizio vien dal mare e sta per essere emesso
Nessuno può liberarsi dal peccato che scorre nelle vene
Tu sei senza pietà, ma quanto sarà pesante il mio castigo?
Offline
Arzack Shou
Siedział ot na jednym z drzew, gdy usłyszał rozmowę dwóch osób. Był dosyć wysoko, więc najpierw skoczył, złapał się jedną ręką za gałąź i puścił, spadając na najniższą. Była mocna, więc nie było szans spaść. Zaraz pod nim stał chłopak z dziewczyną. Spojrzał kątem oka na niebo, na którym zbierały się chmury. Powietrze zrobiło się nieco mroźne, a więc i jemu nieco. Nie tym jednak teraz się przejmował. Spojrzał znów na obojga. Zawisł rękami na gałęzi.
- Hej. - Powiedział z uśmiechem. Puścił się gałęzi i lekko przykucając spadł. Wyprostował się i podniósł rękę.
Offline
Lucy
-Prawda, nie zawszę spotyka się chłopaków, pojawiających się nagle, a szczególnie zwisających z drzewa.-Powiedziała nadal się uśmiechając. Zabrała dłoń i założyła ręce za plecami. Rozglądnęła się i oparła się o drzewo, dotykając dłońmi chropowatej kory drzewa. Położyła prawą rękę na głowię i podrapała się nią. Znów wsadziła włosy za ucho i straciła swój uśmiech. Rozglądnęła się po czym popatrzała w niebo. Jej dom był w Omashu, a więc nie miała dokąd iść, przecież to dobre parę dni z stolicy. Dziewczyna oderwała się od drzewa i wystawiła rękę spod liści. Na jej dłoń spadły niewielkie trzy krople wody. Gdy jakiś chłopak zeskoczył z drzewa odwróciła się w jego stronę, uśmiechnęła się.
-Witaj.-Powiedziała z uśmiechem.
Offline
Zjadaczka ciastek.
Kanon
Chłopak odwzajemnił uśmiech. Odwrócił się. Spojrzał na nowego obojętnie.
- Dobry. - uniósł rękę w geście powitania.
Na jego szyję spadło kilka kropel deszczu. Zaczęło padać. Chwycił jakąś gałąź plątającą mu się pod nogami i zerwawszy dużych rozmiarów liść zrobił związawszy wszystko sznurkiem, który miał w kieszeni, zrobił parasol i podał go dziewczynie.
- Proszę, madame. - uśmiechnął się łobuzersko.
Ostatnio edytowany przez Lady Mikuu (2010-04-19 21:48:01)
Il giudizio vien dal mare e sta per essere emesso
Nessuno può liberarsi dal peccato che scorre nelle vene
Tu sei senza pietà, ma quanto sarà pesante il mio castigo?
Offline
Lucy
-Nie, dziękuje.-Powiedziała po czym podeszła pod drzewo, oparła się o nie i zsunęła się po nim. Usiadła pod drzewem i skuliła nogi pod siebie. Oparła prawą rękę o ziemie, a lewą miała na swoim kolanie. Dziwiło ją jednak, że znów jakiś chłopak przybył.
"Cóż, trzeba się przedstawić."- Pomyślała po czym wstała i podała rękę przybyszowi.
-Jestem Lucy.-Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Offline
Arzack Shou
Uśmiechnął się lekko. Spojrzał lekko w górę i wystawił rękę, na którą spadło wiele kropel deszczu. Były mocne, a to jeszcze nie wszystko. Padało coraz mocniej.
- Trzeba będzie poszukać jakiegoś schronienia... - Powiedział. Podszedł bardziej pod drzewo. Burzy nie było, więc stanie pod drzewem nie stanowiło niebezpieczeństwa, a zawsze to pod drzewem z całkiem gęstą koroną mniej się zmoknie. Przynajmniej teraz tak było, na oko i na czucie. Arzack był już trochę zmoczony, na szczęście nie tak bardzo. Gdy dziewczyna przedstawiła mu się, skinął głową.
- Bardzo ładne imię. - Powiedział. - Jestem Arzack, Arzack Shou. - Przedstawił się i podał rękę dziewczynie.
Offline
Lucy
-Dziękuje, twoje też jest ładne.- Powiedziała po czym zabrała dłoń chłopakowi i znów podeszła pod drzewo, usiadła przy nim. Skuliła nogi pod siebie i malowała coś na piasku.
-Co was tu sprowadza?-Zapytała przestając rysować i podniosła głowę w górę i uśmiechnęła się. Jej wzrok był raz na Kanonie, a raz na Arzacku. Starła rysunek nie patrząc na niego. Przetarła dłonie o chropowatą korę drzewa i opuściła je na ziemie.
Offline
Arzack Shou
- Dzięki. - Arzack podrapał się z tyłu głowy na pytanie dziewczyny. Założył obie ręce za głowę i spojrzał w górę. Stał tak przez chwilę. Opuścił ręce, spojrzał na dziewczynę.
- Miałem coś do jedzenia sobie sprawić, po prawdzie. - Powiedział do dziewczyny. To prawda, a torbę z jedzeniem zostawił na drzewie. Szybko złapał się za najniższą, mimo to z lekka wysoką, gałąź, podciągnął się i wskoczył na nią. Wszedł trochę wyżej. Siatka stała jak stała. Teraz osuwała się, miała już spaść, jednak Arzack w porę skoczył ku niej i złapał za nią. Bochenek chleba ledwo co trzymał się jeszcze w siatce. Chłopak wsadził go z powrotem i sprawnymi ruchami zeskoczył z drzewa. Siatkę położył przy pniu i stanął niedaleko dziewczyny.
Offline
Zjadaczka ciastek.
Kanon
Schował ręce do kieszeni i spojrzał w niebo.
- A ja po prostu podróżuję. - odpowiedział, a na jego twarz spadło kilka kropel zimnego deszczu.
Nagle w krzakach coś zaszeleściło. Odwrócił głowę w tamtą stronę. Z gęstwiny wyszła przemoknięta dziewczyna o długich kruczoczarnych włosach i w śnieżnobiałym ubraniu zabrudzonym lekko błotem. Kanon gwizdnął cicho i uśmiechnął się do dziewczyny, która lekko się zarumieniła.
Il giudizio vien dal mare e sta per essere emesso
Nessuno può liberarsi dal peccato che scorre nelle vene
Tu sei senza pietà, ma quanto sarà pesante il mio castigo?
Offline
Lucy
Również obróciła się w stronę krzaków i uśmiechnęła się.
-Witaj!-Krzyknęła do dziewczyny po czym wstała podpierając się o drzewo.-Jestem Lucy.-Przedstawiła się po czym podała jej rękę. Spojrzała się w niebo po czym znów na dziewczyne.
Offline