Forum o Avatar Legenda Aanga. Zapraszam do rejestracji.
Sabetsu wzruszył sam do siebie ramionami.
- To i ja się zabiorę...
Powiedział, pod koniec wypuszczania z buzi powietrza. Odchylił do tyłu głowę patrząc w górę, na korony drzew, przez które poranne promienie słońca przebijały się, by oświetlać w jakimś stopniu las. Ptaki przepięknie śpiewały, ćwierkały. Gdzieniegdzie, co jakiś czas, można było zobaczyć przebiegającą wiewiórkę, ptaka na drzewie, usłyszeć szelest w krzakach, daleko czy blisko. Ogółem, miejsce to było bardzo uspokajające, rozluźniające, w sam raz do odprężenia się. Dlatego Reigi bardzo lubił tu przebywać - było bardzo przyjemnie. W zasadzie, tylko raz, dwa czy trzy i nie na długo przebywał na terenach górzystych. Myślał kiedyś o tym, by się jeszcze wybrać, ale tak jakoś mu to "nie szło". Dobrze się czuł tu, w lesie, a jak się znajdzie jakaś okazja to i może się wybierze. Nie wzgardziłby też jakimś dowolnym innym miejscem, przyjemnym i cudownym, w którym warto i miło przebywać. Bardzo się zamyślił, przy czym podczas owych myśli wyprostował głowę i bez podpierania się opadł na trawę. Rozłożył ręce w boki i zamknął oczy. Gdy zreflektował się, że mają zaraz wyruszać, leniwie podparł się i wstał z miejsca. Otrzepał się z niektórych kamyków czy innych brudów, które osiadły mu na koszulce, bluzie i spodniach, jak i też kilka na butach. Zagwizdał na palcach, by Matsu wstał - tak też zrobił. Wilk podszedł do chłopaka i siadł przy nim, merdając na ziemi ogonem i patrząc na przybyszy, tak samo i na lemura. Reigi rękę prawą miał w kieszeni a lewą podrapał się z tyłu głowy i pod koniec opuścił wzdłuż ciała. Czekał, aż wyruszą.
Offline
-To więc idziemy, mój kucharz, przygotuję nam wspaniałe jedzenie.-Powiedział i uśmiechnął się do chłopaka. Lemur zszedł leniwie z jego głowy, na ziemie i przeciągnął się. Chłopak kucnął i podrapał lemura pod uchem. Wstał i uśmiechnął się do dziewczyny.
-No, a więc ruszamy. Stąd do mego domu jest prawie godzina drogi...-Powiedział po czym założył lewą rękę na lewe biodro i popatrzał się na las. Wyszedł z pod drzewa i ruszył w stronę, którą tu dotarł. Lemur wzbił się w powietrze i wyleciał z lasu. Usiadł na końcu lasu, na kamieniu po czym czyścił sobie skrzydła.
-Triss
Pozwoliłam sobie jeden błędzik poprawić ^.^
Offline
Dopiero co mówił, że niedaleko... - Pomyślał chłopak, z ręką z tyłu głowy. Uniósł lekko jedną stronę ust, jednak nie w uśmiechu. Rozluźnił usta i westchnął ciężko, opuszczając ręce wzdłuż ciała. Złapał się za biodra i odchylił do tyłu dwa razy, potem w lewo i w prawo - również po dwa razy, a na końcu raz w przód. Wsadził ręce do kieszeni i zaczął iść za Nomadem.
Kucharza? Ciekawe... Musi mieć świetnie. Dawno nie jadłem takich rzeczy, o ile będą one takie, jak myślę... - Zastanawiał się, i uśmiechnął się lekko przy końcu. Jego jedzenie - chleb, szynka, woda, czasem co nieco innego.
Offline
-No to idziemy.-Powiedział po czym wzruszył ramionami. Szedł w stronę, którą wszedł. Obejrzał się za siebie, by zobaczyć czy znajomi idą.
-Nie chcą, niech nie idą, ja ich nie będę zmuszał.-Przeszło mu w myślach po czym zaczął dalej iść. Lemur obejrzał się za siebie i mruknął cicho. Chłopak wyszedł z lasu i siadł przy lemurze. Pogładził go po futerku i wstał. Podał mu dłoń, a on wspiął się na niej i usiadł mu na ramieniu. Wakai oglądnął się za siebie, by znów zobaczyć czy idą.
Offline
Reigi szedł spokojnie za chłopakiem, rozglądając się czasami. Miło sobie taki spacer urządzić, a że jeszcze na jego końcu czeka ich coś ciekawego... Tym bardziej, tak myślał Sabetsu. Matsu kroczył przy nim równo. Na jego nosku usiadł motyl. Spojrzał na niego, zatrzymując się. Można było dostrzec, że uśmiecha się lekko. Zaczął dalej iść, a motyl dopiero po jakimś czasie odleciał. Matsu rozglądnął się za nim i zaraz znów zwrócił wzrok z powrotem w przód.
Offline
Zjadaczka ciastek.
Poszła za nimi wolnym, sprężystym krokiem. Nie śpieszyło jej się wcale. Luxuria szła za nią dystyngowanym krokiem. Tsubaki włożyła ręce do kieszeni swojej miniówki i włożywszy źdźbło trawy do ust, które zerwała wcześniej podążyła za chłopakami. Fakt faktem. Nie przedstawiła im się. Do póki jej o to nie zapytają nie musi zwracać na to uwagi. To i tak zbytnio ją nie obchodzi, jak inni ją nazywają. Zasłoniła oczy dłonią przed słońcem i gdy tylko znacznie zbliżyła się do chłopaków z niecierpliwości, a może z nudów, spytała.
- Daleko jeszcze?
Il giudizio vien dal mare e sta per essere emesso
Nessuno può liberarsi dal peccato che scorre nelle vene
Tu sei senza pietà, ma quanto sarà pesante il mio castigo?
Offline
Lucy
Dziewczyna przechadzała się przez długi, nieco ciemny las. Szła do Ba Sing Se. Rozglądała się dookoła i podziwiała piękno przyrody. Podeszła pod wielkie drzewo i przyjechała po jego chropowatej korze dłonią. Usiadła przy nim i oparła się. Skuliła nogi pod siebie i rozglądała się. Po chwili odpoczynku wstała opierając się o drzewo i ruszyła dalej, w stronę Ba Sing Se. Wiatr powiewał jej włosy. Zaciągnęła lewą stronę włosów za ucho, ale nic to nie dało. Dziewczyna wyszła z lasu i podążyła dalej ścieżką ku miastu. Na ścieżce było dużo kamieni, na których mogła usiąść i odsapnąć. Dziewczyna zatrzymała się, włożyła znów włosy za uszy i poszła dalej. W stolicy była tylko jeden raz, z ojcem. Podeszła do jego muru, a jej wzrok podążył wzdłuż niego. Nigdzie nie było wejścia, a więc musiała go poszukać. Szła wzdłuż muru, aż w końcu znalazło się wejście.
Offline
Arzack Shou
Z racji, że mieszkanie jego stało zaraz obok lasu, szedł wzdłuż niego, w stronę Ba Sing Se. A że bardzo lubił takie zakątki jak las, wszedł do niego kawałek i szedł dalej. Wilk towarzyszył mu, kot tak samo. Shiroi i Varoi żyli jak najbardziej w zgodzie. Oboje od małego wychowywali się. Kot leżał sobie na wilku, nie chciało mu się bowiem iść. Varoi szedł spokojnie przy Arzack'u, uważając na kota. Po jakimś czasie miłej przechadzki ujrzał mury, a w nich - wejście do Ba Sing Se. Zmierzał ku niemu, nie przyspieszał jednak. Nie miał po co.
Offline